in der deutschen Sprache in english
aktualności
rekrutacja
matura
e-dziennik
kontakt

  aktualności
  zastępstwa [0]
  artykuły
  galeria zdjęć
  rekrutacja
  dokumenty
  patron
  historia szkoły
  sukcesy
  matura
  stowarzyszenie
  dyrekcja
  grono pedagogiczne
  baza nauczycieli
  klasy
  plan lekcji
  samorząd szkolny
  nasza twórczość
  absolwenci
  rekolekcje
  zjazdy
  PTSM
  PTTK
  LOP
  PCK
  polski
  matematyka
  fizyka
  szachy
  klub sportowy
  polsko-angielska
  polsko-niemiecka
  filmy
  konkursy
 humor
 kontakt
 redakcja

do następnych wakacji jeszcze sporo :/


Jestes 601 osoba na tej stronie









...:: 31.10.2014 - 13:51 | autor: Fizyk
 
Sacrum i Profanum

Kilka tygodni temu fakultety humanistyczne naszej szkoły wybrały się na jednodniową wycieczkę do Sanoka. Zgodnie z wcześniej opracowanym planem, na początku udaliśmy się do kina w Sanockim Domu Kultury, gdzie obejrzeć mieliśmy najnowszy film Jana Komasy – „Miasto 44”, który przedstawia losy młodych powstańców.
Obraz pokazuje Powstanie Warszawskie oczami młodych osób, które w nim walczyły. Twórcy ukazali sceny walki, zachowali fakty historyczne, a efekty specjalne doskonale uzupełniały całość. Niektórym mógł się podobać motyw miłości oraz ścieżka dźwiękowa, jednak moim zdaniem te dwa elementy niszczyły całość. Bo jak można dać „muzykę” Skrillexa do filmu o powstaniu?


Film bardzo dobrze ukazał problemy i emocje młodych członków Powstania Warszawskiego, aczkolwiek uważam, iż w niektórych momentach wykorzystanie efektów specjalnych było nieuzasadnione. Podczas seansu mogliśmy na przykład zobaczyć, jak zakochana para całuje się na linii strzałów wroga, a pociski omijały ją, niczym w bajce Walta Disneya.
Tegoż samego słonecznego dnia odwiedziliśmy muzeum historyczne ulokowane w sanockim zamku wzniesionym przez Kazimierza Wielkiego nad Sanem w XIV w.
W pierwszym punkcie otrzymaliśmy informacje o samym zamku, po czym naszym oczom ukazała się piękna sztuka cerkiewna II tysiąclecia n.e. (dokładnie XII-XXw.), skompletowana prawie w całości z dorobku południowej polski, wynosi ok. 1200 eksponatów.


Do tego rodzaju okazów zaliczamy przede wszystkim ikony (symbol chrześcijańskich Kościołów wschodnich). Przewodnik opowiedział nam o procesie tworzenia tych dzieł. Artysta przed pierwszym poruszeniem pędzla po grubej warstwie drewnianego podłoża musiał przejść pewien etap oczyszczenia związany z różnorodnymi postami i ascezą – ikona stanowiła sacrum. Zobaczyliśmy również utensylia (narzędzia liturgiczne), ręcznie wykonywane krzyże trójramienne, starodruki jak i enkolpiony (amulety z miejscowości Trepcza).
Kulminacyjnym punktem pobytu w zamku był największy zbiór kolekcji obrazów rodowitego sanoczanina, urodzonego w 1929r. Zdzisława Beksińskiego.


Podczas, kiedy przewodnik z niesamowitym pietyzmem opowiadał nam o obrazach, oprowadzając po wystawie stworzonej na wzór labiryntu w dobudowanym skrzydle sanockiego zamku, uczniowie z fakultetów humanistycznych klas II i III z wolna starali się interpretować każde dzieło artysty na swój własny sposób, jako że Beksiński nie nadawał tytułów swoim obrazom. Jego abstrakcyjne i somnambuliczne eksponaty dotykała maniakalna wizja śmierci, jakoby każde swoje słodko-smaczne dzieło doprawiał szczyptą ostrych przypraw. Nie sposób jest za pomocą dwóch-trzech zdań opisać choćby jeden z obrazów.


Zdzisław Beksiński miał trudne życie, można by powiedzieć, że przez ciernie czym mogą być uzasadnione jego obrazy przesiąknięte tragizmem. Po wyjeździe Beksińskich z Sanoka w 1977r. osiedlili się w stołecznej Warszawie i tam spędzili resztę życia. Od momentu wielkiej przeprowadzki zaczęły się problemy – jak to niektórzy określali – „przeklętej rodziny”. Kolejno umierała matka Zdzisława Beksińskiego (mieszkająca z nimi), następnie na skutek ciężkiej choroby żona w 1998r., rok później syn Tomasz popełnił samobójstwo. Na koniec Zdzisław Beksiński zostaje zasztyletowany 17-stoma pchnięciami noża przez – co ciekawe – zaprzyjaźnionego z samym artystą dziewiętnastoletniego chłopaka.
Zdzisław Beksiński prócz malarstwa zajmował się również rzeźbą, fotografią, rysownictwem, a ostatnią jego miłością stała się grafika komputerowa.


Marek Mazgaj
Marcin Kusz
Warsztaty dziennikarskie

do dołu ::...

...:: uwaga o komentarzach:
 

Do czasu stworzenia zabezpieczenia przed botami, które spamuja tresc komentarzy, dodawanie nowych komentarzy będzie niemożliwe.

Zawiedzionych przepraszamy :).



 
Copyright © 2002-2009 [LO]Lesko